wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 3

"Rozsypany w środku, zewnątrz niby nic, na środku ulicy za aktorstwo mistrz. 
Nikt sie nie domyśli co w tobie tak naprawdę siedzi, 
mówisz jest ok dając mylne odpowiedzi". 

Otworzyłam drzwi do pokoju i ujrzałam pokój, w którym ściany były pomalowane na różowo, pod oknem stały dwa łóżeczka a pomiędzy nimi przewijak. Na wprost była szafa, jak mniemam wypełniona ubrankami dla małych dzieci. Obok były poukładane pluszowe misie, lalki. W zdenerwowaniu trzasnęłam drzwiami i zeszłam na dół do mojego brata. 
- Co to kurwa ma być?! Gdzie jest mój pokój! 
- A zapomniałem Ci powiedzieć, ze będziesz sypiać w salonie na kanapie.- odpowiada jak gdyby nigdy nic Michał.
- Ty chyba se jaja robisz? 
- Nie. Mowię całkiem serio. Wybacz, ale nigdy nie miałem w planach mieszkania z młodsza siostra. 
-To po chuja mi kazałeś tu przyjeżdzać! Wolałabym sama siedzieć w domu! 
- Nie przesadzaj, bo wiesz dobrze, ze to jest niemożliwe! Powinnaś sie cieszyć, ze tu będziesz mieszkać, a nie w domu dziecka! 
- Wolałabym zdecydowanie dom dziecka! 
Krzyknęłam do mojego brata, ubrałam buty, wzięłam z wieszaka jakaś bluzę i wybiegłam z mieszkania. Co z tego, ze Krakowa nie znałam, po prostu chciałam znaleść sie jak najdalej od tego miejsca i człowieka. Po moich policzkach popłynęły łzy, ale szybko je starłam, by nikt nie widział mojej słabości. Tak bardzo chciałam aby rodzicie nadal żyli. W tedy życie było prostsze. 
Nałożyłam kaptur na głowę i wybiegłam z kamienicy, po drodze zachaczając o jakiegoś chłopaka, lecz ja nic nie poczułam, on coś za mną krzyczał, ale ja jego w ogóle nie słuchałam.  Biegłam przed siebie zupełnie nie bacząc na to  gdzie sie znajdę. Zatrzymałam sie dopiero na jakimś moście. Stałam oparta o barierkę i patrzyłam w dół. Tak łatwo było ja przekroczyć i skoczyć. Uderzyć rozpędzonym ciałem w zimna tafle wody. Gdzieś w oddali zagrzmiało i zaczął padać deszcz, a dla mnie to bez znaczenia. Patrzyłam w dał i jedyne co czułam to nicość. Totalna pustka, nawet sił na płacz nie miałam. 
Nie wiem ile czasu spędziłam na tak bezczynnym staniu, kiedy usłyszałam, jak ktoś wolał moje imię. Nie reagowałam, bo myślałam ze mi sie tylko wydaje. Przecież dobrze wiedziałam, ze Michał ma mnie w głębokim poważaniu. 
Poczułam mocny ścisk ramienia i usłyszałam: 
-Michał, tu jest!- krzyknął nieznany mi chłopak, i musiał trzymać nade mną parasol, ponieważ nie czułam na sobie deszczu.
Michał podszedł do nas, i chłopaki zaczęli mnie prowadzić do domu. Kroki stawiałam mechanicznie.  
Kiedy dotarliśmy do mieszkania zaczęłam trzęś sie z zimna. 
- Idź sie wykąpać, a ja zrobię Ci ciepła herbatę i pościele łóżko. 
Bez gadania poszłam zrobić to co powiedział mój brat. Rozebrałam sie i weszłam pod prysznic. Strumień cieplej wody pomógł mi sie szybciej zagrzać. Nie wiem ile tak stałam, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. 
- Masz juz łóżko pościelone, obok łóżka gorąca herbatę.- poinformował mnie Michał. 
Ok.- odparłam i postanowiłam juz wyjsć spod prysznica.  
Ubrałam sie w piżamę. Kiedy wychodziłam z łazienki mój brat wchodził do swojej sypialni. Odwrócił sie jeszcze i powiedział:
-Jutro pogadamy o dzisiejszym dniu. A teraz spadaj do łóżka. 
Zeszłam na dół. Położyłam sie w łożku, i zaczęłam pić gorąca herbatę. Kiedy ja wypiłam odłożyłam kubek na bok i oddałam sie w objęcia Morfeusza. 

----
Przepraszam Was, ze dopiero teraz, ale teraz sobie przypomniałam, iż mam dodać post. 
Mam nadzieje, że nie ma tam dużej ilości błędów. Na kolejny rozdział zapraszam Was w sobotę 29.11. 
Pozdrawiam i zachęcam do komentowania! 

1 komentarz:

  1. Dopiero natrafiłam na Twojego bloga i powiem Ci że świetnie piszesz ;)
    Fajnie że stworzyłaś bloga z siatkarzami lecz całkiem innego...bo nie o siatkówce, ale mi się podoba :)
    Szkoda mi Marceli, a Michał mógłby Jej spróbować pomóc a nie zostawiać samą sobie.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny. :*
    Zapraszam do siebie: (ten jest już całkowicie o siatkówce) xD
    http://szczerarozmowazprzyjacielempomaga.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń