sobota, 7 marca 2015

Rozdział 29

"Nie patrz na innych to jest Twoje życie, 
Nikt za Ciebie tak na prawdę nie przeżyje nic,
Którędy pójdziesz, to Twoje decyzje 
Nie idź tam gdzie inni chcą, bo to zupełnie nie obchodzi ich!" 

Zasypiałem z rożnymi myślami. Z jednej strony mam ochotę na płacz, i pogrążanie się w studni rozpaczy, ale z drugiej strony mam świadomość, że to bez sensu. Mam dla kogo i po co żyć. Te dwie małe osóbki od razu skradły mi serce. Zawsze twierdziłem, że nie da się w kimś zakochać od piwrwszego wejrzenia, jakie było moje zdziwienie, kiedy właśnie tak się stało, w momencie, gdy zobaczyłem moje córy. Są takie kochane. Boję się każdego dnia, którego będzie nam dane razem spędzić, a za razem wiem, że to bedą najcudowniejsze dni. Kocham je całym sobą, i nie pozwolę, aby im coś się stało. Nigdy bym sobie tego nie wybaczył!
Jest 23:47, od 3 dni Wiola leży w śpiączce. Stan jej zdrowia jest stabilny. Czasem określenia lekarzy są takie dziwne... Mam nadzieje, że się wybudzi i weźmie na ręce nasze skarby. Mam nadzieje, że bedzie widzieć jak zaczynają chodzić, mowić, psocić. Mam taką nadzieję... 

Obudziłem się i spojrzałem na zegarek. Była 9:52. Popatrzyłem przez chwilę w błękitne niebo. Było takie czyste, takie niebieskie jak tafla wody. Po woli podniosłem się z łużka. Usiadłem na skraju i przetarłem dłońmi twarz. "No to Misiek, to jest Twój pierwszy dzień reszty Twojego życia. Musisz być silny, nie dla siebie a dla małych" pomyślałem i podszedłem do szafy. Zabrałem podkoszulek i spodenki, które pierwsze wpadły mi w ręce. Poszedłem do łazienki. Skorzystałem z toalety, następnie wziąłem szybki wybudzający, chłodny prysznic. Umyłem włosy.  Po wyjsciu z kabiny wytarłem się ręcznikiem. Suchy owinołem wokół bioder. Umyłem zęby i ogoliłem się. Włożyłem czyste ubrania. Wróciłem się do sypialni po skarpetki. Ubrany, świeży i pachnący zszedłem na dół. Włączyłem wodę na kawę. Zrobiłem sobie kanapki z szynką, pomidorem i ogórkiem. Jedząc śniadanie przeglądałem nasz fan page na Facebooku. Czytałem komentarze i wiadomości. Skrzynka była zawalona pytaniami typu; Dla czego tak często bywasz w szpitalu, to jakaś akcja promocyjna? Coś się stało osobą z pana rodziny? Wszystko w porządku u Ciebie? Kiedy koncert w Gdańsku? Czemu płyta taka droga? Kochasz mnie, bo ja Ciebie tak! <3 
Widząc, że co któreś pytanie odnosi się szpitala postanowiłem poszukać w sieci, kto opublikował coś takiego. Niezawodny okazał się jeden portal o gwiazdach i show biznesie. No tak, czego ja się spodziewałem... 
Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do managera. 
- Siema stary. 
- No siema. Miałem do Ciebie dzwonić. 
- Coś się stało? 
- To ty mi powiedz. 
- O co ci chodzi?
- Dla czego tak często jesteś w szpitalu? Co ty zaś wymyśliłeś? Kolejna bez sensowna akcja?! Człowieku świata nie uratujesz! 
- Ale o czym ty mówisz?!- wkurzyłem się na niego i to bardzo.
- No jak to o czym?! Cały internet huczy o twoich pobytach w szpitalu. 
- Kurwa! To nie tak! Wiola jest w szpitalu! Mam dwie córki! To kurwa chyba mam prawo je odwiedzać?! 
- Stary, nie wiedziałem.
- Dobra, nie ważne. Co z trasą? Da się to odkręcić? Bo na razie nie dam rady. 
- A ile czasu potrzebujesz?
- Nie wiem. Może tydzień a może rok...
- Co ty pieprzysz ? Wiesz, jakie to są straty? 
- A ty jak zwykle o pieniądzach ! Mam dziewczynę w szpitalu! 
- A ja kredyt do spłacenia! 
- Ja pierdole! Na prawdę chciałbym mieć takie zmartwienia jak ty masz! Ja na razie nie będę na żadne koncerty jeździł. Napisze wyjaśnienie na fb. I proszę uszanujcie moją prywatność.
- Wiesz, że jak nie będziesz jeździł na koncerty, to w życiu nie spłacisz długu? - - Masz tego świadomość? 
- Mam! Ale też mam rodzinę, która jest dla mnie najważniejsza. 
- Dobra. W ten weekend może Cię nie być. Ale w następny, lepiej żebyś już był. 
- Ehh. Nara. - rozłączyłem się. 
Byłem tak wkurzony, że nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Gniewnie rzuciłem telefonem o podłogę, a tan rozpadł się na 3 części. 
- Kurwa!- krzyknąłem, ale się szybko zamknąłem nie chcąc obudzić Marceli. 
Kto jak kto, ale Wojtek jednym zdaniem jest w stanie człowieka wkurzyć i wyprowadzić z równowagi. A w tej rozmowie padło kilka, o kilka zdań za dużo z jego strony. Na prawdę nie wiem jak to teraz ze sobą pogodzić. Koncerty są niby tylko w weekend, ale boję się, że mimo wszystko Marcela sobie nie poradzi. To nie tak, że w nią nie wierze, ale jest jeszcze bardzo młoda. Sam nie wiem... 
Wszedłem jeszcze raz na Facebook i postanowiłem napisać oficjalne oświadczenie. Fani maja prawo wiedzieć. 

Witam wszystkich, 
Chciałem rozwiać wszystkie wątpliwości związane z szpitalem. Moja dziewczyna uległa wypadkowi, na skutek czego jest pogrążona w śpiączce farmakologicznej. Jej stan jest stabilny. Jak wiecie, była ona w ciąży. Na świecie przywitałem 2 dziewczynki. Są całe i zdrowe, ale w po przez przyczynę wcześniejszych narodzin są pod obserwacja lekarzy. Z powodów rodzinnych, będę pojawiał się na koncertach w miarę możliwości, co nie oznacza, że na każdym lub w ogóle. 
Z powważaniem, 
Michał Winiarski. 

No i Enter. A teraz czas się wylogować i wyłączyć służbowy telefon. 
Dopiłem zimną już kawę i odłożyłem brudne naczynia do zmywarki. Zrobiłem młodej kanapki z dżemem truskawkowym. Poszedłem do siebie pościelić łużko, i włączyć pralkę. 
Spojrzałem na zegarek, była 11, a z teśćmi byłem umówiony na dworcu o godzinie 11:30. Powoli się zbierałem do wyjścia, kiedy ktoś natarczywie pukał do drzwi. Zszedłem na dół sprawdzić kogo i co niesie. Przekręciłem zamek i otworzyłem drzwi. Przede mną stał listonosz. Młody chłopak, podejrzewam że w moim wieku. Rosłej postury, w okularach. 
- Dzień dobry. Mam list polecony do pani Marceliny Winiarskiej, jest może.
- Jest, ale śpi. Mogę ja odebrać?
- Tak jasne. Proszę tu podpisać.- wyciągnął podkładkę, do której była przyczepiona kartka z informacjami o przesyłkach. We wskazanym miejscu złożyłem podpis. 
- Czy to wszystko? - zapytałem uprzejmie. 
- Tak. Dziękuje. Do widzenia.
- Dziękuje. Do widzenia. 
Zamknąłem drzwi, i poszedłem w kierunku kuchni. Zabrałem nóż i poszedłem usiąść przy stole. Przecinałem kopertę i wyciągnąłem list. Było to zawiadomienie ze sądu w sprawie wypadku. Młoda ma się zgłosić w celu przesłuchania przez prokuratora. Termin wyznaczono na przyszły czwartek. Na pewno się nie ucieszy. 
Zostawiłem jej list obok kanapek. Wstałem i poszedłem ubrać trampki, na oczy założyłem ciemne okulary, chcą się trochę schować założyłem czapkę z daszkiem. 
Wyszedłem z mieszkania i poszedłem na dworzec. Po 10 minutach byłem na miejscu, do przyjazdu pociągu miałem jeszcze kilka minut, stałem na peronie i czekałem, na ludzi, których już znać powinienem a zobaczę pierwszy raz od 2 czy 3 lat... 
Pociąg przyjechał z opóźnieniem 20 minutowym. Wysiadały z niego tłumy, a ja starałem się dostrzec kogoś kto choć trochę by przypominał Wiolę, na próżno.
Rozdzwonił się mój telefon.
- Halo?- zapytałem.
- No cześć Michał, gdzie ty jesteś? - to był mój teść.
- No na poczatku 5 peronu. 
- Ubrany jesteś w szary podkoszulek z kolorowym nadrukiem? 
- Tak. - i w tedy zobaczyłem gościa ubranego w idealnie skrojony garnitur, obok niego stała kobieta ubrana w czarna sukienkę do kolan.
Rozłączyłem się i ruszyłem w ich kierunku. Ręce zaczęły mi się pocić ze zdenerwowania. Ostatni głęboki wdech i czas spotkać się z tym co nieuniknione. 
- Dzień dobry. Michał jestem.- podałem dłoń facetowi, a kobiecie pocałowałem reke. 
- Adam.
- Alicja. 
- Miło mi państwa poznać. Przepraszam, ale nie jestem w stanie państwa przenocować...- wolałem ten aspek od razu na wstępie zaznaczyć, żeby potem nie było żadnego ale.
- My i tak mieliśmy w planach nocleg w hotelu.- powiedziała Ala i ciepło się uśmiechnęła. 
- No to zapraszam.
Ruszyliśmy do mieszkania. Podczas drogi Adam wypytywał mnie o rożne sprawy, a ja kulturalnie odpowiadałem. Byli bardzo mili i sympatyczni. Kiedy weszliśmy do mieszkania Marcyśka siedziała i jadła śniadanie. Na szczęście zdążyła wcześniej pościelić swoje łóżko.
- Dzień dobry. Jestem Marcela.- wstała i poszła się przywitać z gośćmi. Oni widząc jej kule i nogę od razu zasypali ją gradem troskliwych pytań. Kiedy młoda się ogarnęła pojechaliśmy do szpitala.

-------------- 
W wielkich bólach rodził się ten rozdział :/ 
A katar i zatkany nos w cale nie pomagają moim procesom twórczym... :( 
Komentujcie! Dajcie trochę motywacji do dalszego pisania! Wiem, że lubicie to opowiadanie, dlatego pokażcie się! 
Zapraszam na fb: 
Potrzebuje trochę czasu, aby ogarnąć to opowiadanie do końca, dlatego nowy rozdział pojawi się w sobotę 14.03. 


Marcyśka 

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! :D
    Kochana, pisz jak najwięcej, bo wspaniale ci to wychodzi. ;)
    Fajna taka perspektywa Michała, przynajmniej wiemy co on czuje. Nie jest mu lekko, ale ma dla kogo żyć, ma dwie cudowne córeczki, które wychowa.
    W ogóle, nigdy nie lubiłam Wiolki, ale teraz bardzo bym chciała, żeby się wybudziła. :)
    Pozdrawiam, buziaki ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. W ogóle cię nie podpuszczam, ale jestem ciekawa co by było, gdyby Wiola jednak się nie obudziła :p
    Pisz dalej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :*
    Jejciu, szkoda, że następny dopiero w sobotę...
    Oooo, teraz mamy z perspektywy Michała! :)
    Pozdrawiam i czekam na następny :***

    OdpowiedzUsuń
  4. niech sie jednak Wiola obudzi, bo MIchał moze sobie z tym nie poradzic, czeeekam na sobote !

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie skomentowałam :O Przepraszam...przeczytałam już w sobotę i byłam pewna, że zostawiłam komentarz :/ Nadrabiam teraz ;)
    Kurde niech ten menadżer zrozumie Michała, w końcu jakby nie patrzeć zawaliło Mu się życie. Może jakieś wsparcie, a nie gadka o pieniądzach...
    Nawet w takich chwilach Misiek myśli o fanach...no szacun, szacun ;)
    No to spotkanie z teściami chłopak ma za sobą i nawet dobrze wypadł ;D
    Czekam na kolejny.
    Zapraszam do siebie na nowy:
    http://szczerarozmowazprzyjacielempomaga.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny ;**

    OdpowiedzUsuń