wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 15

"Na szybie symbol planów z których nic nie wyszło, rozerwane serce zszyte porozrywaną nicią."

Obudziłam się następnego dnia. Nie bardzo miałam ochotę podnosić się z łóżka. Tak dobrze mi się leżało. Mój święty spokój zaburzył nie kto inny jak Bartek. Wpadł do pokoju i rzekł:
- Wstawaj śpiochu! Już po 10! Ile można spać? - nie było w ogóle po nim widać, że ma złamane serce, wręcz przeciwnie wyglądał jak ktoś zakochany. 
- Kiedy ja nie chce... Dobrze mi tu. 
- Dzis nie bedzie śniadania do łóżka. 
- Dlaczego? 
- Bo to taka nasza tajemnica. Michał się nie może dowiedzieć, bo mnie zabije! Wstawaj!- podszedł do łóżka i zrzucił ze mnie pościel. 
- Nieee! Oddaj mi to! Nigdzie się stąd nie ruszam! 
- A pokazać Ci, że tak?- rzucił sie na łóżko i zaczął mnie gilgotać. Ja śmiałam się i odpychałam go od siebie. W końcu wylądowaliśmy na podłodze. 
- Już opuściłaś łóżko, to chodź na dół. 
- Później zejdę. 
- Nie później tylko teraz! Masz 10 minut, a jak nie to zrobię to siłą. 
- Grozisz mi? 
- Tak. - wystawił język, podniósł się z ziemii i wyszedł z pokoju. 
Mi nic innego nie zostało jak pójść się ogarnąć. Ubrałam się w szorty i podkoszulek. 
Za oknem świeciło słońce, a wiatr delikatnie poruszał liśćmi. 
Na dole czekały na mnie kanapki z pomidorem. Zjadłam je i wyszłam na zewnątrz. Udałam się w kierunku jeziora. Wiola leżała na kocu, a chłopaki skakali do wody z pomostu. Postanowiłam przysiąść z boku pomostu i zdrowa nogę zanurzyć we wodzie, a złamaną położyłam na deskach pomostu. Obok mnie była zacumowana łódka. Ściągnęłam podkoszulek, i zaczęłam słuchać muzyki z odtwarzacza. Gdybym nie miała tego feralnego wypadku, to z pewnością przez cały dzień nie wychodziłabym z wody. 
Na obiad zjedliśmy pizzę, którą zrobił Bartek. To była zdecydowanie najlepsza pizza jaką jadłam w swoim życiu. On z każdą wspólnie spędzoną chwilą punktował u mnie jeszcze bardziej. 
- Młoda, chodź popływać. - powiedział do mnie Bartek po zjedzonym posiłku.
- Że niby jak? Z gipsem i śrubami w nodze to trochę trudne zadanie. 
- W łódce geniuszu. 
- Trzeba tak było mowić od razu geniuszu.
- Chodź już.
Poszłam posłusznie za nim. Zanosiło się na to, że to bedzie jedyna atrakcja w ciagu całego dnia. 
Wsiadłam, a Bartek odwiązał linę, którą łódka była przymocowana do pomostu. Następnie odepchnął łódkę i wskoczył do niej. Zabrał wiosła, odpowiednio je umieścił i popłynęliśmy. Mogłam sie na niego gapić ile chciałam, ponieważ siedzieliśmy na wprost siebie, i miałam ubrane okulary. Chłopak był w samych szortach, co powodowało u mnie narastającą chęć rzucenia się na niego.  Na prawym boku miał tatuaż, coś napisane chińskim pismem.
Dopłynęliśmy do wyspy, która była po drugiej stronie od naszego domku. 
- Chodź, pokaże ci coś.- podał mi rękę, i pomógł wyjsć z łódki.
- Ok.- odparłam. - ale gdzie ty mnie prowadzisz? Tutaj tylko jakieś chaszcze rosną, nie ma żadnej ścieżki... - nie bardzo podobał mi się ten pomysł.
- Spokojnie. Chodź na barana. - wziął mnie na swoje plecy i szedł wzdłuż brzegu wyspy. 
Była tam delikatnie wydeptana ścieżka. Słońce świeciło wprost na nas, a na jego ciele pojawiały się kropelki potu. W końcu dotarliśmy na druga stronę wyspy. To co ujrzałam zaparło mi dech w piersi. Było pięknie i magicznie! Słońce igralo z tafla wody odbijając się od niej. Dalej rozciągał się widok długiej, wolnej przestrzeni jeziora a po bokach był las. Naszych uszu dobiegał dźwięk śpiewu ptaków. 
- Ładnie tutaj.- stwierdziłam, a Bartek dalej stał i patrzył w dał.
- Chodź usiądziemy. - powiedział szeptem. 
Podeszliśmy bliżej wody i usiedliśmy na trawie. Przez długą chwile żadne z nas nic nie powiedziało, jakbyśmy się bali, że nasza rozmowa może zniszczyć widziany obraz. 
- Zabrałem Cię tutaj, bo chcę z Tobą porozmawiać o tym, co wczoraj zaczęliśmy. Chce ci opowiedzieć tą historię. Nie wiem dlaczego akurat tobie... Wydaje mi się, że możesz mnie zrozumieć. A więc.... Z Sylwią było jak w bajce, jak w najpiękniejszym śnie... Poznaliśmy się na imprezie, od razu sobie przypadliśmy do gustu. Piękna, uśmiechnięta dziewczyna. Zakochałem się w niej. Było miło. Pewnego dnia obudziłem się sam. Zamiast niej ujrzałem kartkę. Napisała tam: Kocham Cię, ale nie możemy być dalej razem. Nie szukaj mnie, nie dzwoń, nie pisz. Niech będzie tak jakbyśmy się nigdy nie poznali. Zawsze Cię będę kochać, Sylwia." Wiele  razy pisałem, dzwoniłem, ale była głucha na me telefony. Nie rozumiem, czemu to zrobiła... Nadal ją kocham... Codzień się duszę ogarnięty wspomnieniami... 
Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Chciałam go w jakiś sposób pocieszyć, ale nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, dlatego go przytuliłam. On po chwili wachania oddał uścisk. Nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale powiedziałam mu:
- Ja nie jestem taka, mi możesz zaufać...- i pocałowałam go w kącik ust. Oderwał się ode mnie jak poparzony, mimo ciepła jakie panowało na zewnątrz, poczułam chłód, gdy go nie było.
- Co to miało znaczyć? Dziewczyno, sorry, ale nie bedziemy razem! W ogóle co ty sobie wyobrażasz! Dla mnie jesteś dzieckiem! Nawet 18 lat nie masz! Ja nie wiem co ci strzeliło do głowy, co mi, ale chciałem się z tobą tylko przyjaźnić! - zerwał się z miejsca, i stał nade mną to wszystko mówiąc, a mi serce pękło na drobne kawałki.
- Dzięki, że mi to mówisz! Na pewno będę o tym pamiętać! A i pamiętaj przyjaźń damsko- męska nie istnieje! 
- Kurwa!!! Ogarnij się! Ja pierdole co ja zrobiłem...- nie wiem czy to mówił do siebie, czy do mnie. 
- Następnym razem, jak będziesz się zabierał za jakąś małolatę, to pomyśl czy tego chcesz, a nie rób jej nadziei! Debil! Możemy wrócić do domu?- spytałam poirytowana. 
- Tak. 
Żadne z nas już więcej słowem się nie odezwało. On szedł szybkim krokiem, a ja ledwo za nim nadążałam. Przez tą złamana nogę na pewno poprawię moją kondycję fizyczną. Przez tego barana też! 
Gdy dotarliśmy do domu, ja nie wiele myśląc wzięłam moje najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z domu. Pieprze takie wakacje. Na pewno z 3 debilami długo nie wytrzymam. Postanowiłam wrócić do Krakowa. Michał z Wiolą byli zajęci sobą, a Bartek gdzieś poszedł, także nikt z nich prędko nie zauważy że mnie nie ma. Z resztą, czy ja dla nich coś znaczę? Raczej nic, skoro mnie tak traktują. 
Po woli szłam drogą, która była jeszcze dłuższa niż mi się z poczatku wydawało. Po ponad godzinie dotarłam do głównej drogi. Czekałam, aż jakieś auto się zatrzyma i weźmie mnie na stopa. 
W końcu udało sie. Jakiś pan po 40 zabrał mnie i podwiózł do Białegostoku. Stamtąd miałam pociąg prosto do Krakowa. Kupiłam bilet do wolności. 
Wsiadłam w pociąg. Gdy ruszyliśmy zaczęłam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam. Postanowiłam, że gdy dojadę do Krakowa dam znać Michałowi gdzie jestem. Obecnie nie miałam ochoty na żadne kłótnie. 
Po 3 w nocy byłam już w Krakowie. Byłam strasznie zmęczona, lecz resztkami sił dotarłam do domu. W czasie podróży mój telefon się rozładował, gdy go podłączyłam do prądu i włączyłam okazało się że miałam 60 połączeń nieodebranych i 40 wiadomości. Do Michała napisałam tylko, że jestem w Krakowie i poszłam spać. 
------
Tylko nie bijcie mnie mocno za ten rozdział!!
Tak, jutro powrót do szkoły :/ czy tylko mi się nie chce? 
Tak dobrze mi się pisze o wakacjach... ;) 
Ostatnie ogłoszenie parafialne: nowy rozdział tradycyjnie w sobotę 10.01 
Ps. Jak tak publikuje i piszę rozdziały to czas mi tak szybko płynie ;) 

4 komentarze:

  1. Jestem tutaj nowa, ale kocham to opowiadanie. ❤ Mam nadzieję jednak, że Bartek jednak weźmie się za siebie i pokocha ją ii będą razem :D

    Zapraszam również do mnie na : niezatrzymasz.blogspot.com :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bartek jeszcze czuje coś do tej Sylwii...dlatego się tak zachowuje. Był zaskoczony poczynieniami dziewczyny, ale sam dawał Jej nadzieję. Może i jest kąpana w gorącej wodzie, ale On tą wodę podgrzewa...
    Mam nadzieję, że chłopak to wszystko sobie przemyśli i za jakiś czas będą razem ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na 40:
    http://szczerarozmowazprzyjacielempomaga.blogspot.com/
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział ;)
    Bartuś jeszcze nie zapomniał o Sylwii więc jest poddenerwowany.
    Pomyśli sobie, poduma i się zmieni, zapomni o swojej byłej dziewczynie, i będą razem.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, ale Bartek mnie denerwuje. Najpierw daje jej nadzieję, a później ją odbiera. Pewnie coś do niej czuje tylko nie chce się przyznać. Niech się ogarnie. Oni muszą być razem! :D
    Nawet dobrze, że Marcela wyjechała. Może w końcu zaczną na nią zwracać uwagę, bo tak to wszyscy mieli ją w poważaniu.
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń