sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 19

"Powiedz mi, czego tu nie rozumiemy? Skarb trzeba cenić, a my zakopujemy!"

Mój pech chyba nigdy się nie skończy. Dziś był dzień, wielki dzień dla mojej ręki, z której miałam mieć ściągnięty gips. Bardzo cieszyłam się z tego powodu, jednak mój entuzjazm opadł, kiedy dowiedziałam się, że do szpitala jadę z Bartkiem. Gorzej być nie mogło. 
- Siostra, ja Cię na prawdę przepraszam, ale na śmierć zapomniałem, że to dzisiaj. W tym czasie mamy wizytę z Wiolą u doktora. Wiesz, że zbliża się czas porodu. 
- Wiem brat...- siedzieliśmy w salonie, gdyby nie padało skora byłam jechać autobusem. 
- Wytrzymasz z nim. A jeśli nie, to daj mu w twarz, ja później poprawie. 
- Taaa.... Jak go nie widuje ostatnio, to mi przechodzi to uczucie. Ale jak go znów zobaczę, to może to wszystko wrócić... 
- Damy radę.- wyciągnął telefon i spojrzał na niego.- zbieraj się powoli, Bartek już jedzie.
- Ok.
Wstałam z kanapy i poszłam się ubrać w najwygodniejsze ubrania- szare spodnie dresowe, i bluzę. Tak, do tej pory czyli godziny 13 siedziałam w piżamie. Od kilku dni nie miałam ochoty na żadne ogarnianie się. Robiłam to tylko w ostateczności. Włosy związałam w koński ogon. 
Zeszłam na dół, ubrałam trampka, i kurtkę przeciwdeszczową. 
- Wychodzę! 
- Ok. My poźniej idziemy na zakupy, kupić Ci coś? 
- Tak, dużo czekolady. 
- Ej, proszę nie smuć się.
- Przecież się nie smucę. Ta czekolada to bedzie pocieszasz po tym co mnie za chwile czeka. 
- Ok.- i Michał wziął mnie w swoje ramiona. Zamknęłam oczy oddając uścisk. Wiedziałam już, że zawsze mogę na niego liczyć. Nie ocenia, a rozumie. 
- Już wystarczy na teraz tych uścisków, zostaw coś na pozniej. 
- Ta.. Głowa do góry! Wszystko będzie dobrze, a teraz musisz już iść, bo pewnie Bartek już czeka. 
- Pa.
Niechętnie opuściłam mieszkanie. Od grila minął ponad tydzień. Moje życie było bardzo monotonne, a właściwie to z domu nie wychodziłam. Nie miałam po co i do kogo. Szkoda, że serce po nieudanej miłości nie zrasta się tak  jak złamane kości.. 
Powoli schodzilam po schodach. Niby to tylko 10 stopni, ale dla mnie to wciąż był problem, by sie poruszać o kulach. Zrowa noga bardzo szybko sie męczyła, często w nocy miałam skurcze. 
Wsiadłam do windy i zjechałam na dół. Powoli szłam na parking, który był obok kamienicy.
- Pomóc Ci?- wyrósł jakby z ziemi Bartek. 
- Nie trzeba. Świetnie sobie sama daję radę. 
- Jak chcesz
W żółwim tempie dotarłam do samochodu. Wsiadłam i zamknęłam drzwi. Do mojej głowy napłynął obraz wydarzeń sprzed miesiąca, jak szcześliwie jechaliśmy do niego. Nie chciałam tego, ale to było silniejsze ode mnie. Musiałam teraz cierpliwie czekać, aż moja głowa skończy ten potwornie bolesny seans. 
Cała drogę nie zamieniliśmy żadnego słowa. On prowadził samochód, a ja patrzyłam przez szybę na mokry od deszczu krajobraz Krakowa. Cały czas moje serce biło szybko, czułam jego nieziemski zapach, co utrudniało mi trzeźwe myślenie. Tyle bodźców na raz, to było dla mnie za dużo, ale musiałam to wszystko wytrzymać . Teraz nie okazywać uczuć, a później płakać przez resztę dnia i nocy. 
- Przestaniesz być kiedyś na mnie zła o to, że za Ciebie podejmuje właściwy wybór?- w końcu przerwał milczenie i spojrzał błagalnie na mnie swoimi niebieskimi oczami. Chcąc nie chcąc spojrzałam w jego tęczówki, i przez moment topiłam się w nich. Szybko oderwałam swoje spojrzenie od jego twarzy. 
- Jeśli sprawia ból, to nie jest właściwy.- tylko na tyle było mnie stać. Chciał szczerości to ją dostał. 
- Dorosłość to tylko takie wybory, które sprawiają mniej bólu. Kiedyś to zrozumiesz i mi podziękujesz. 
- Skończ ten temat! - krzyknęłam w końcu na niego. Ile można? 
Na szczęście byliśmy już na parkingu szpitala. Nałożyłam na głowę kaptur i wysiadałam z auta. Szlam powoli, a wiatr chłostał moją twarz. Dziękowałam w duchu, że pada deszcz, przez to mogłam ukryć łzy, ktore spływały mi po policzku. Nienawidzę tego gościa! 
Cały czas szedł za mną, jak cień. Nie musialm słyszeć go, ja po prostu czułam jego obecność. Z jednej strony chciałam z nim być i korzystać z każdej wspólnej chwili na maxa, a z drugiej strony wiedziałam, że to tylko przyniesie mi łzy i ból. 
Dotarliśmy do szpitala. Usiadłam w poczekalni, a chłopak poszedł nas zarejestrować. Przede mną było kilka osób w kolejce. Wrócił i usiadł obok mnie. 
- Jadłaś jakiś obiad?- spytał. Nie rozumiałam go, z jednej strony nie chce mnie, a z drugiej się o mnie troszczy.
- Nie i nie mam ochoty.- powiedziałam oschle. Znów ta bliskość rozwalała mi serce....
W końcu była moja kolej wejścia do gabinetu. Na środku pomieszczenia stalo biurko. Na lewo na ścianie wisiało urządzenie do podświetlania zdjeć RTG. Ściana po prawej stronie była cała obwieszona tablicami z kośćmi, itp. Za biurkiem było okno. Ściany jak to w każdym szpitalu pomalowane były na biało. 
Za biurkiem siedział pan ok 50 lat. Na nosie miał okulary. Na głowie miał ostatnie siwe włosy, większość jego twarzy pokrywała gęsta siwa  broda. Wydawał się sympatyczny. 
- Dzień dobry. 
- A witam. Jak tam samopoczucie? 
- Dobrze. Choć muszę pożalić się na częste skurcze w prawej nodze. 
- To z przemęczenia. Musisz odpoczywać i poruszać się tylko w ostateczności. 
- No ostatnio trochę ją nadwyrężałam. 
- To recepta, wiesz że jest prosta. Leżenie i nic nie robienie.
- No tak. 
- Pokaż tą rękę. 
Podałam mu ją. On zaczął rozwijać bandaż, następnie specjalnymi nożyczkami przeciął gips. Ręka była biała. 
- Na razie nie ruszaj ręka. Zawołam pielęgniarkę i zawiezie Cię na prześwietlenie. Jak bedą wyniki to wrócisz tutaj i w tedy zobaczymy co dalej z ręka.
- Dobrze.
Wstał od biurka i poszedł zawołać pielęgniarkę. Bartek nawet samej nie pozwolił mi wejść do gabinetu lekarza. Ehhh...
- Dzień dobry. - przywitałam się z pielęgniarką.
- Dzień dobry. 
Wsiadłam do wózka i pojechałam na badanie. Pielęgniarka ułożyła moja rękę na stole. Obniżyła aparaturę do badania. Wcześniej dała mi kartkę do podpisania, że nie jestem w ciąży. Tak bardzo delikatnie poczułam przechodzenie fal przez moja rękę. 
Następnie poczekam chwilę na zdjęcia RGT. I byłam spowrotem w gabinecie doktora.
- Co my tu mamy... - stał i wpatrywał sie w zdjecie mojej ręki. Sama na nim nie dostrzegłam żadnego złamania. Miejsce zlamania było jakby grubsze od pozostałej kości.
- Kość prawidłowo się zrosła. Teraz zanim zaczniesz nią ruszać w pełni, musisz ją trochę poćwiczyć. Z poczatku bedzie to bolesne, ponieważ masz mięśnie zastane... 
- Ok.
Pokazał mi jakie mam wykonywać ćwiczenia. Po tygodniu ręka miała wrócić do sprawności sprzed wypadku. 
- A mam jeszcze jedno pytanie. Bo ja kiedyś grałam w siatkówkę, i czy będę mogła wrócić do uprawiania tego sportu?
- O tym sie przekonamy, gdy noga wyzdrowieje. Także do zobaczenia, i mam nadzieje, że nie wcześniej jak za dwa miesiące. 
- Ja tez. Do widzenia.
- Do widzenia.
Wyszłam z gabinetu. Ręka dawała o sobie znać.
- Już wszystko masz załatwione?- spytał mnie Bartek, który na moja prośbę opuścił gabinet. 
- Tak. Możemy wracać do domu. 
- Na pewno nie chcesz nic jeść?
- Na pewno.- jeść chciałam, bo byłam już głodna, ale nie chciałam z nim. 
Przywiózł mnie spowrotem do domu. 
Weszłam do mieszkania. Byłam zmęczona, głodna. Napisałam SMS do Michała: Kiedy wracasz? Po chwili mi odpisał: Za godzinę. Zamów sobie pizzę. Czy co tam chcesz na obiad, pieniądze sa na lodowce. Tak też zrobiłam. Czekając na posiłek przeglądałam rożne strony internetowe. Całkiem przypadkiem znalazłam artykuł dotyczący Bartka i Michała. Był to wywiad z nimi, a głównym tematem byłam ja, Wiola, i dzieci. 
Michał, w krótke masz zostać ojcem. Macie juz wybrane imiona? Możesz zdradzić płeć dziecka? 
Tak, Wiola jest w ciąży. Imię nie jest jeszcze wybrane. Chce to zrobić wraz z Wiolą i Marcelą. 
A kim jest ta tajemnicza Marcela? 
To nie tajemnica, a młodsza siostra. 
A ty Bartku, ostatnio byłeś widziany w towarzystwie pięknej brunetki. Możesz nam cos więcej zdradzić? 
Ostatnio? To nic nie znaczące spotkanie. Dalej jestem sam. I jak na razie nie chce tego zmieniać.
A jakie masz wymagania od przyszłej partnerki? 
Nie posiadam czegoś takiego. Teraz mam inne podejście do związków niż wcześniej. Dużo się zmieniło.
Pozniej rozmowa dotyczyła płyty i koncertów. Jeśli pytanie dotyczyło naszego spotkania, to cóż, gdybym o tym artykule wiedziała wcześniej, już dawno bym sobie go z głowy i serca wybiła... 
Zamówiona pizza dotarła do mnie. Dostawca był tak miły, że wniósł mi ją do mieszkania. Jak zwykle zjadłam pół dużej, a drugie pół czekało na mojego brata. Po paru minutach wrócił z Wiolą.
- I jak tam?- spytał po wejściu do domu. 
- Mogłabym was o to samo zapytać. No dobrze. Muszę rękę trochę poruszać odpowiednio i jest ok. 
- Dzieciaczki zdrowe, dobrze się maja. 
- To dobrze.
Michał zjadł zostawiona przeze mnie część pizzy. Następnie pojechał wraz z dziewczyną do jej mieszkania po jej rzeczy. Obydwoje doszli do wniosku, że to jest odpowiedni moment, aby Wiola wprowadziła się do nas. Kolejna zła informacja tego dnia. No jak pech to pech... 
Według zalecenia lekarza leżałam i odpoczywałam, żeby nie nadwyrężać nogi. Wieczorem wydawało mi sie jakby to Wioli było trochę nie na rękę, ale dziewczyna nic się nie odzywała. No i dobrze. Już na poczatku wiedziałam, że mieszkanie razem z nią, nie bedzie należeć do najprzyjemniejszych. Moje obawy zostały bardzo szybko potwierdzone, bo wieczorem chyba ze 2 godziny siedziała w łazience. Co tam robiła, to nie mam pojęcia. Koniec końców dopiero łazienka była wolna po 12 w nocy. Poszłam się w miarę możliwości wykąpać i poszłam spać.
-------- 
Taki se ten rozdział... ;)
No ale ciężar komentowania zostawiam dla Was! ;) komentować teraz mogą osoby nie zalogowane w blogerze ;) 
I jak zauważyliście lub nie, na górze jest odnośnik do mojego konta na Twitterze ;) jeśli chcecie to mogę założyć stronę na Fb aby was na bierząco informować o nowych rozdziałach itp ;) 
Kolejny rozdział 31.01 
Sesja coraz bliżej a ja dalej w lesie... ;(

4 komentarze:

  1. Dobrze, że Michał dorósł do pewnych kwestii i zaczął bardziej interesować się co przeżywa Jego siostra. Świetnie, że Marcela ma wsparcie u brata, bo to naprawdę ważne. No nieźle to chłopcy wymyślili :/ typowo męskie myślenie...jakby Michał nie wiedział, że to, że Marcela spotka Bartka może być dla Niej ciężkie ehhh...
    Nie... ale ta Wiolka mnie wkurza...
    Pozdrawiam i czekam na kolejny. Powodzenia na sesji ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ;) Ale krótkie :( Chcę więcej :D Żeby tylko Marcela z Bartkiem się pogodziła. ^^ powodzenia na sesji ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :D Ale strasznie króciutki.
    Fajnie, że Michał jest teraz bardziej opiekuńczy, i interesuję się Marcelą.
    Pozdrawiam :) Powodzenia na sesji :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! :D
    Dobrze, że Marcela w trudnych momentach może liczyć na Michała. To bardzo ważne, zwłaszcza teraz, gdy nie radzi sobie po tym wszystkim co zrobił jej Kuraś.
    Nie lubię tej Wiolki. Oby jak szybko się wprowadziła, tak i wyprowadziła. xd
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń