"Pozostały nam jeszcze jakieś cztery sekundy, myśle o tym, czemu świat bywa czasem okrutny..."
- Wstawaj!- szarpał i krzyczał mi do ucha jakiś bezczelny typ imieniem Michał.
- Czego?- zapytałam nie otwierając oczu i przykrywając się jeszcze szczelniej kołdrą.
- Po prostu wstań już.- powiedział dość zirytowany.
- Nie.
- Młoda! Do cholery, proszę Cię o coś, to to z łaski swojej zrób!- takiego wybuchu z jego strony kompletnie się nie spodziewałam.
- Ok.- powoli otowrzylam jedno oko, po chwili drugie. Wpatrywałam się w sufit przyzwyczajając oczy do jasności panującej w pokoju. Następnie podniosłam się do pozycji siedzącej. Michał klęczał obok miejca, gdzie przed chwilą znajdowała się moja głowa.
- No, to ten... Chce pogadać....
- No to mów, skoro to nie mogło poczekać, aż wstanę sama z siebie.
- Chodzi o to... Ehh... - błądził oczami gdzie po ścianie, która znajdowała się za mną.- No, bo chciałbym Cię prosić o pomoc w opiece nad dziewczynkami. W sensie takim, że boje się, że sam sobie nie poradzę z tym wszystkim.... Myśle jeszcze, czy dzwonić do rodziców Wioli... Znalazłem w jej rzeczach namiary do nich...
- Po pierwsze to Ci pomogę, a po drugie to dzwoń! Nie masz nad czym się zastanawiać. - czasem to on zachowuje się jak nieogarnięty 5 latek....
- Dzięki.
- Nie ma za co.- uśmiechnęłam się ciepło do brata. On podniósł się z miejsca i przytulił mnie. Chętnie oddałam uścisk.- a teraz daj mi pospać.
- Nie bo już prawie 12. Pojedziemy do szpitala, no chyba, że nie chcesz to nie musisz.- niby tak mówi, a ja i tak w jego głosie słyszałam prośbę, abym to uczyniła.
- Pojadę, tylko daj mi się ogarnąć. A ty zadzwonisz do swoich teściów teraz.- powiedziałam do niego poważnym tonem machając mu przed oczami palcem wskazującym.
- Dobrze.
Wstałam z łóżka. Poszłam od razu do łazienki. Wykonałam poranne czynności, wróciłam się po ubrania. Ubrałam krótkie jeansowe spodenki, do tego seledynowy podkoszulek. Włosy związałam z luźny warkocz, który ułożyłam na bok, na koniec zrobiłam delikatny makijaż. Po 20 minutach opuściłam pomieszczenie.
Kiedy zeszłam na dół, na stole czekały na mnie kanapki, i kubek herbaty. Od razu zabrałam się za ich jedzenie. Miedzy kęsami przeglądałam internet na moim telefonie. Niespodziewanie zadzwonił Bartek.
- Halo?- odebrałam połączenie.
- No hej. Przepraszam, że wczoraj zniknąłem tak bez słowa, ale musiałem.
- Dlaczego?
- Spotkajmy się, bo to nie rozmowa na telefon.
- Ok. To gdzie i kiedy?
- W szpitalu będziecie z Michałem?
- Tak.
- To jak tam będziesz to daj znać.
- Ok. Pa
- Pa.
Rozłączyłam się. Dziwne... Dokończyłam posiłek. Cały czas zastanawialm się, o czym on chce ze mną porozmawiać. Czym to może być, że nie da się o tym rozmawiać przez telefon.
- Michał! - krzyknęłam wołając brata.
- Już idę.
Po kilkunastu sekundach chłopak zszedł na dół. W ręce trzymał dwie maskotki.
- Po co ci te miśki?- zapytałam go, widząc co trzymał w rękach.
- Dla dziewczynek.
- Myślisz, że będziesz je mógł wnieść?
- Nie wiem. Zawsze warto spróbować. A i dzwoniłem do moich teściów. Z Gdańska mają przyjechać, ta wiadomość przerwała im wakacje, i zjawią się jutro rano.
- Ok. Bartek do mnie dzwonił....
- Co chciał ?
- Pogadać ... Ale nie wiem o czym.
- Yhym... Ja tym bardziej nie mam pojęcia co mu zaś strzeliło do głowy.
- No stwierdził, że to nie jest rozmowa na telefon.
- Na prawdę nie wiem.
- Ok.
- Chodźmy.
Ubraliśmy buty, i wyszliśmy z mieszkania. Wychodząc na zewnątrz uderzył nas gorąc dnia. Słońce grzało niemiłosiernie, a budynki potęgowały uczucie panującej wysokiej temperatury. Nie lubię czegoś takiego.
Wsiedliśmy do auta. Mimo, że do pokonania od klatki do samochodu jest jakieś 150 metrów, to i tak po drodze zaczepiły nas namolne fanki. Michał oczywiście bez mrugnięcia rozdawał autografy i pozował do zdjeć. Myślałam, że to się nigdy nie skończy, bo zamiast ubywać to tych rozwydrzonych małolat przybywało. W końcu stwierdził, że ma inne plany na ten dzień, i opuścił te nieszczęśliwe dziewczęta.
Do szpitala dojechaliśmy po 30 minutach. Gdy byliśmy na parkingu wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Bartka. Odebrał po 3 sygnałach.
- Słucham.
- Cześć, my już jesteśmy pod szpitalem.
- Na parkingu?
- Tak.
- To poczekaj, za raz tam będę.
- Ok.
Rozłączyłam się.
- Michał, idź, ja mam się z Bartkiem spotkać.
- Ok.
Chłopak ruszył. Przy wejściu do szpitala minął się z Bartkiem. Wymienili się uściskami dłoni, zamienili kilka słów ze sobą, i każdy ruszył w swoim kierunku.
- Hej.- przywitał się ze mną Bartek i pocałował mnie w policzek. Na jego twarzy widniało ogromne zmęczenie, pod oczami miał wory, na twarzy 2 dniowy zarost.. W jego głosie było czuć chłód, i dystans.
- Hej.- powiedziałam do niego.
- Chodź, tam niedaleko jest park. Tam siądziemy i pogadamy.
- Ok.
Ruszyliśmy w milczeniu. Zastanawiałm się o czym chłopak chce ze mną pogadać. Do głowy przychodziły mi rożne scenariusze, od tych realnych, do tych wyssanych z palca. Nie sądziłam, że to co ma mi do powiedzenia wywoła, aż tyle emocji. Tak wiele sprzecznych ze sobą emocji...
------
Po pierwsze przepraszam, że dopiero teraz i do tego tak krótko, ale no właśnie, rano byłam na mega długich i udanych zakupach robiąc biznesy życia :p po południu sprzątanie i wizyta u babci ;) Mam nadzieje, że mi wybaczycie ;)
Ciekawa jestem, czy wpadnie ktoś z Was o czym Bartek chce rozmawiać z Marcelą :p swoje propozycje piszcie w komentarzach :D osoby nie posiadające konta w bloggerze, także mogą :D
Kolejny rozdział pojawi się wyjątkowo w środę 4.03, ponieważ nie dość, że mam zajęcia do wieczora, to jeszcze muszę obowiązkowo uczestniczyć w debacie, która jest po moich zajęciach... :/
Zapraszam do polubienia mojej strony na fb: https://www.facebook.com/marcyska02
Marcyśka