sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 27

"Pozostały nam jeszcze jakieś cztery sekundy, myśle o tym, czemu świat bywa czasem okrutny..."

- Wstawaj!- szarpał i krzyczał mi do ucha jakiś bezczelny typ imieniem Michał.
- Czego?- zapytałam nie otwierając oczu i przykrywając się jeszcze szczelniej kołdrą.
- Po prostu wstań już.- powiedział dość zirytowany.
- Nie.
- Młoda! Do cholery, proszę Cię o coś, to to z łaski swojej zrób!- takiego wybuchu z jego strony kompletnie się nie spodziewałam.
- Ok.- powoli otowrzylam jedno oko, po chwili drugie. Wpatrywałam się w sufit przyzwyczajając oczy do jasności panującej w pokoju. Następnie podniosłam się do pozycji siedzącej. Michał klęczał obok miejca, gdzie przed chwilą znajdowała się moja głowa.
- No, to ten... Chce pogadać....
- No to mów, skoro to nie mogło poczekać, aż wstanę sama z siebie.
- Chodzi o to... Ehh... - błądził oczami gdzie po ścianie, która znajdowała się za mną.- No, bo chciałbym Cię prosić o pomoc w opiece nad dziewczynkami. W sensie takim, że boje się, że sam sobie nie poradzę z tym wszystkim.... Myśle jeszcze, czy dzwonić do rodziców Wioli... Znalazłem w jej rzeczach namiary do nich...
- Po pierwsze to Ci pomogę, a po drugie to dzwoń! Nie masz nad czym się zastanawiać. - czasem to on zachowuje się jak nieogarnięty 5 latek.... 
- Dzięki.
- Nie ma za co.- uśmiechnęłam się ciepło do brata. On podniósł się z miejsca i przytulił mnie. Chętnie oddałam uścisk.- a teraz daj mi pospać.
- Nie bo już prawie 12. Pojedziemy do szpitala, no chyba, że nie chcesz to nie musisz.- niby tak mówi, a ja i tak w jego głosie słyszałam prośbę, abym to uczyniła.
- Pojadę, tylko daj mi się ogarnąć. A ty zadzwonisz do swoich teściów teraz.- powiedziałam do niego poważnym tonem machając mu przed oczami palcem wskazującym.
- Dobrze. 
Wstałam z łóżka. Poszłam od razu do łazienki. Wykonałam poranne czynności, wróciłam się po ubrania. Ubrałam krótkie jeansowe spodenki, do tego seledynowy podkoszulek. Włosy związałam z luźny warkocz, który ułożyłam na bok, na koniec zrobiłam delikatny makijaż. Po 20 minutach opuściłam pomieszczenie.
Kiedy zeszłam na dół, na stole czekały na mnie kanapki, i kubek herbaty. Od razu zabrałam się za ich jedzenie. Miedzy kęsami przeglądałam internet na moim telefonie. Niespodziewanie zadzwonił Bartek.
- Halo?- odebrałam połączenie.
- No hej. Przepraszam, że wczoraj zniknąłem tak bez słowa, ale musiałem.
- Dlaczego? 
- Spotkajmy się, bo to nie rozmowa na telefon.
- Ok. To gdzie i kiedy?
- W szpitalu będziecie z Michałem?
- Tak.
- To jak tam będziesz to daj znać.
- Ok. Pa 
- Pa.
Rozłączyłam się. Dziwne... Dokończyłam posiłek. Cały czas zastanawialm się, o czym on chce ze mną porozmawiać. Czym to może być, że nie da się o tym rozmawiać przez telefon.
- Michał! - krzyknęłam wołając brata.
- Już idę.
Po kilkunastu sekundach chłopak zszedł na dół. W ręce trzymał dwie maskotki.
- Po co ci te miśki?- zapytałam go, widząc co trzymał w rękach.
- Dla dziewczynek.
- Myślisz, że będziesz je mógł wnieść?
- Nie wiem. Zawsze warto spróbować. A i dzwoniłem do moich teściów. Z Gdańska mają przyjechać, ta wiadomość przerwała im wakacje, i zjawią się jutro rano. 
- Ok. Bartek do mnie dzwonił....
- Co chciał ? 
- Pogadać ... Ale nie wiem o czym.
- Yhym... Ja tym bardziej nie mam pojęcia co mu zaś strzeliło do głowy.
- No stwierdził, że to nie jest rozmowa na telefon.
- Na prawdę nie wiem.
- Ok.
- Chodźmy.
Ubraliśmy buty, i wyszliśmy z mieszkania. Wychodząc na zewnątrz uderzył nas gorąc dnia. Słońce grzało niemiłosiernie, a budynki potęgowały uczucie panującej wysokiej temperatury. Nie lubię czegoś takiego.
Wsiedliśmy do auta. Mimo, że do pokonania od klatki do samochodu jest jakieś 150 metrów, to i tak po drodze zaczepiły nas namolne fanki. Michał oczywiście bez mrugnięcia rozdawał autografy i pozował do zdjeć. Myślałam, że to się nigdy nie skończy, bo zamiast ubywać to tych rozwydrzonych małolat przybywało. W końcu stwierdził, że ma inne plany na ten dzień, i opuścił te nieszczęśliwe dziewczęta. 
Do szpitala dojechaliśmy po 30 minutach. Gdy byliśmy na parkingu wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Bartka. Odebrał po 3 sygnałach.
- Słucham.
- Cześć, my już jesteśmy pod szpitalem.
- Na parkingu?
- Tak.
- To poczekaj, za raz tam będę.
- Ok.
Rozłączyłam się.
- Michał, idź, ja mam się z Bartkiem spotkać.
- Ok.
Chłopak ruszył. Przy wejściu do szpitala minął się z Bartkiem. Wymienili się uściskami dłoni, zamienili kilka słów ze sobą, i każdy ruszył w swoim kierunku.
- Hej.- przywitał się ze mną Bartek i pocałował mnie w policzek. Na jego twarzy widniało ogromne zmęczenie, pod oczami miał wory, na twarzy 2 dniowy zarost.. W jego głosie było czuć chłód, i dystans.
- Hej.- powiedziałam do niego.
- Chodź, tam niedaleko jest park. Tam siądziemy i pogadamy.
- Ok.
Ruszyliśmy w milczeniu. Zastanawiałm się o czym chłopak chce ze mną pogadać. Do głowy przychodziły mi rożne scenariusze, od tych realnych, do tych wyssanych z palca. Nie sądziłam, że to co ma mi do powiedzenia wywoła, aż tyle emocji. Tak wiele sprzecznych ze sobą emocji...

------ 
Po pierwsze przepraszam, że dopiero teraz i do tego tak krótko, ale no właśnie, rano byłam na mega długich i udanych zakupach robiąc biznesy życia :p po południu sprzątanie i wizyta u babci ;) Mam nadzieje, że mi wybaczycie ;) 
Ciekawa jestem, czy wpadnie ktoś z Was o czym Bartek chce rozmawiać z Marcelą :p swoje propozycje piszcie w komentarzach :D osoby nie posiadające konta w bloggerze, także mogą :D 
Kolejny rozdział pojawi się wyjątkowo w środę 4.03, ponieważ nie dość, że mam zajęcia do wieczora, to jeszcze muszę obowiązkowo uczestniczyć w debacie, która jest po moich zajęciach... :/ 
Zapraszam do polubienia mojej strony na fb: https://www.facebook.com/marcyska02

Marcyśka 

3 komentarze:

  1. Kurde szkoda mi Miśka...widać że się zadręcza tym wszystkim...
    Co do rozmiwy tych zakochańców to mam kilka opcji xD
    Pierwsza to że Bartek oświadczy się Marceli (tak wiem raczej nierealna ale po tych słowach dziewczyny "wiele sprzecznych ze sobą emocji już różne rzeczy przychodzą mi do głowy xD)
    Druga to że Bartek chce zamieszkać z dziewczyną i wziąć do siebie dzieciaki Michała.
    I trzecia opcja, chyba najbardziej realna, to że chce pogadać o Ich uczuciu i o swojej byłej i boję się że to może zaważyć o Ich wspólnej przyszłości...a w sumie to teraz mi tak wpadlo do głowy, że to mogą być dzieciaki Bartka...kto tam wie...mam nadzieję że wszystko się wyjaśni a ja nie mogę się już doczekać kolejnego ;P
    Trafiłam którąś z moich opcji w Twoje plany? ^^
    Pozdrawiam ;*"

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Misiek :c Strasznie mi go szkoda.
    Fajnie, że Marcela pomoże mu w opiece nad dziewczynkami i że w ogóle ich kontakty są teraz takie ciepłe. Przez to wszystko co się wydarzyło przynajmniej Winiar wie, że może polegać na siostrze.
    Co ten Bartek? :o
    Boję się tego co jej powie. Mam nadzieję, że to nie będzie koniec ich związku.
    Pozdrawiam, buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :)
    O czym Bartek chce pogadać z Marcelą? No Boże no nie wiem! :( Ciekawość mnie zżera...
    Czekam na następny :***
    Pozdrawiam i zapraszam - http://zgubic-sie-to-nie-wstyd.blogspot.com/
    oraz na tym blogu pojawiła się nowa notka -
    http://widok-na-moj-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń