"Nie po to Bóg stworzył nasze serca,
By zapomnieć o miłości,
Kiedy potrzebujesz jej tak!
Nie zatrzymuj się, musisz tylko chcieć,
Zetrzeć smutek by była tu! "
Kiedy obudziłam się bylo jasno w pokoju. Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na zegarek 14:47. No to pospałam... Szybko przypomniałam sobie o wydarzeniach z wczoraj/ dzisiaj. Zerwałem się z łóżka, wzięłam kilka ubrań na przebranie i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy. Ubrałam się, podsuszylam włosy. Wilgotne pozostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z pomieszczenia i spojrzałam w kierunku sypialni Michała. Poszłam sprawdzić czy jest tam jeszcze. Otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia. Michał leżał na brzuchu, z głową skierowaną w lewą stronę, lewą nogę miał podniesioną do góry, a prawą prosto. Podeszłam sprawdzić, czy faktycznie śpi. Powieki miał zamknięte, a jego klatka piersiowa miarowo się unosiła.
Niech lepiej się wyśpi, bo niewiadomo kiedy bedzie taka kolejna okazja. Wyszłam pocichu z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie kanapki z drzemem truskawkowym na obiado- śniadanie. Włączyłam czajnik z wodą na herbatę. Oglądając telewizje jadłam posiłek.
Sięgnęłam po telefon i napisałam SMS do Bartaka:
Hej ;) spisz jeszcze?- położyłam urządzenie obok siebie i skacząc po programach trafiłam na mecz siatówki. Grały Lube i Modena. Mecz przykuł całą moją uwagę. Po kilkunastu minutach telefon zawibrował, obwieszczając przyjście wiadomości;
Hej;D właśnie wstałem ;p jak tam Michał? Trzyma się jakoś?
Obecnie śpi. Nie chce go budzić. Nie dostałam już żadnej wiadomości od Bartka, a mecz się skończył. Następny miał być mecz piłkarskiej ekstraklasy. Rozpoczęło się przedmeczowe studio, kiedy zadzwonił domofon. Wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Byłam lekko zdziwiona, ponieważ nikt nie miał przyjść.
W progu stanął Bartek.
- Hej! - ucieszyłam się na jego widok.
- Hej.- wszedł pewnym krokiem do mieszkania. Ściągnął buty, i kopnął je w kąt.
- Co Cię tu sprowadza? - zapytałam go, a on przysunął się do mnie i złożył na moich ustach pocałunek.
- Mam się wynieść?- zapytał i uniósł brwi.
- Nie! Tak tylko pytam.
- Tęsknota za moją dziewczyną.
- Dobry argument!- przekamarzałam się z nim.
- Każdy, który tyczy Ciebie jest dobry.- powiedział to i zaczął mnie całować.
Gdy się od siebie oderwaliśmy, poszliśmy usiąść na kanapie. Przytuliłam się do swojego chłopaka. On zagarnął mnie swoim ramieniem.
- Nożną też lubisz oglądać- spytał, gdy zobaczył, co aktualnie jest włączone w telewizji.
- Sporadycznie oglądam, ale się tym sportem, aż tak bardzo nie interesuje.
- A wiesz co to spalony?- zapytał i jakiś nieodgadniony uśmiech błądził po jego twarzy.
- Wiem.- powiedziałam i wystawiłam język.
- Naprawdę? - spytał niedowierzająco.
- Tak! Naprawdę!
- To powiedz, bo Ci nie wierze.
- Spalony jest w tedy, gdy w momencie podania, zawodnik wyjdzie przed obrońców.
- No, no, no! To masz 6! Nikt mi, nie uwierzy, że moja dziewczyna takie rzeczy wie!
- W końcu mam starszego brata.
- A właśnie, dalej śpi?
- No tak. Chyba, że przez okno w pokoju uciekł.
- Ok.
Skończyła się pierwsza połowa, a Michał zszedł na dół. Wyglądał jak siedem nieszczęść.
- Ogarnę się i jedziemy do szpitala.- kiedy nas zobaczył od razu przeszedł do konkretów.
- Ok.
Michał ubrał się, wypił kilka łyków kawy, zjadł banana, bo akurat ten owoc miał pod ręką, załatwił swoje potrzeby w lazience i pojechaliśmy do szpitala.
Kiedy weszliśmy do budynku pociągnęłam go za rękaw bluzy i powiedziałam:
- Chodź pokaże Ci twoje córki.- on zrobił posępną minę, ale poszedł za mną.
- Które to?- zapytał beznamiętnym, zrezygnowanym tonem, gdy staliśmy przed salą, w której one leżały.
- Te dwie, co leżą w inkubatorze.
- Możemy tam wejść? - zapytał, ale dalej donosiłam wrażenie, że mało go to interesuje.
- Nie wiem, idę się zapytać.
- Ok.
Dostaliśmy zgodę na wejście do sali. Musieliśmy ubrać zielone ochronne fartuchy i białe rękawiczki na ręce.
Weszłam pierwsza do pomieszczenia. Serce waliło mi jak młotem. Czułam ogrom radości, i trochę zdenerwowania.
Przystanęlismy i popatrzyliśmy na maluchy. Jedna właśnie otworzyła oczy. Popatrzyła się na nas i chyba się uśmiechnęła. Druga smacznie spała.
Kierowana instynktem macierzyńskim, albo jakąś inna siłą, podeszłam z drugiej strony i przez otwory w inkubatorze włożyłam rękę. Swoją dłoń położyłam pod rączkę małej, a ona ją ścisnęła. Serce urosło mi do gardła. Poczułam, że fala wzruszenia zalewa moje serce.
- Witaj kochanie.- powiedziałam do niej. A ona zamknęła oczy i jeszcze bardziej zacisnęła swoją rączkę. Kciukiem delikatnie głodziłam wierzch jej malutkiej rączki.
- Są śliczne.- powiedział po cichu Michał. Dalej stał w tym samym miejscu, jakby coś nie pozwoliło mu iść dalej.
- Chodź tu.- poprosiłam go. On popatrzył się na mnie ze strachem w oczach, ale wykonał moją prośbę. Wyciągnęłam swoją dłoń, na co mała zareagowała krzykiem. Pociągnęłam rękę Michała, i to on teraz trzymał małą za dłoń. Dziewczynka, na to uczucie uśmiechnęła się do niego. On stał i zaciskał usta w wąska linię.- to Twoja córka, braciszku.
- Wiem, witaj skarbie. To ja, twój tato. Nie obiecuje, że będzie idealnie, ale będę się starał, aby każdy dzień do tego ideału nas prowadził.- serio, tylko Michał jest w stanie wygłosić taką przemowę, do 2 dniowego dziecka.
- Wczoraj podałam Ci propozycje moich imion. Mogą być? Jak chcesz to mogą być inne, ale te wydają mi się odpowiednie.
- Myślę, że są w porządku. Czyli za reke trzymam Nadię czy Amelie?
- To już jak chcesz...
- Niech będzie Nadia.
- Ok.
- Moja mała Nadia....
- Tak, braciszku, teraz biegiem do urzędu stanu cywilnego dziecko zarejestrować, pempkowe wyprawić...- zaczęłam się śmiać.
- Gdyby nie to w jakim stanie jest Wiola, pewnie by tak było....
Obróciłam się i spojrzałam na drugiego malucha. Ona także się obudziła. Ruszyłam w jej stronę.
- Amelio, witaj wsród swoich.- powiedziałm do niej, na co ona z siebie wydała okrzyk, chyba radości.- ten gamoń to twój tata.
- Ej, nie zapędzaj się. Ale fakt, jestem twoim tatą. - powiedział to i do mnie i do niej, cały czas stojąc przy Nadii.- sorki mała, ale ide się z Melką przywitać.- wyciągnął swoje ręce z inkubatora, na co mała zaczęła strasznie krzyczeć.
- Chyba córeczka tatusia. - powiedziałm, gdy mijaliśmy się, chcąc zamienić się dziećmi.
- Nooo. Tylko, żeby któraś w urok Bartka nie wpadła, bo jedna mi wystarczy.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. A gdzie on jest?
- Nie wiem. Był, ale gdzieś poszedł.
Przy dziewczynkach byliśmy do momentu, kiedy one z powrotem zasnęły. Z ciężkim sercem opuszczałam to pomieszczenie. Obiecałam mi, że jeszcze je dziś odwiedzimy.
Kiedy zmieniliśmy oddział, cały dobry humor z Michała uciekł. Szedł ze spuszczoną głowa, usta miał zaciśnięte w wąską linię, i dłonie ściskał kurczowo w pięści.
Weszliśmy do sali, Michał usiadł na krześle, obok łóżka Wioli, ja po drugiej stronie na łożku. Chwycił ją za rękę, i dłoń przycisnął do swoich ust, po policzkach zaczęły płynąć mu łzy.
- Wiesz, właśnie wróciłem od naszych córek... Są śliczne... Jednej dałem na imię Nadia a drugiej Amelia.... Jutro z Bartkiem pojadę do urzędu zarejestrować je... Bije się z myślami, czy powiedzieć o tym wszystkim Twoim rodzicom... Wiem, że tego nie chcesz, ale rodzice, to rodzice.... Niech chociaż Twoi cieszą się wnukami... Kocham Cię bardzo... - mówił to, a z oczu kąpały mu łzy na jej dłoń.
Wstałam z łóżka i poszłam go przytulić. On wtulił swoją głowę w mój brzuch i moje ręce.
- Chcesz pogadać? - spytałam go.
- Tak, ale nie oceniaj, proszę...- podniósł głowę i spojrzał na mnie błagalnie poprzez łzy zbierające się w jego oczach.
- Postaram się....
- Bo chodzi o to, że... Wiesz, w naszym związku nie było kolorowo... Na poczatku Wiola chciała usunąć ciąże... - mówił to, a kolejne łzy płynęły z jego oczu w dół.
- Wiem o tym, Bartek mi powiedział....- powiedziałam ściszonym głosem.
- Och... A o rodzicach wiesz?
- Nie.
- No to Wiola twierdzi, że od kąd się ze mną związała oni się jej wyparli... Była jakaś wielka kłótnia o to, że się razem spotykamy.... Że chłopak muzyk może zdradzić na koncercie... I takie tam... Podobno kazali jej wybierać miedzy mną a nimi.... Ona wybrała mnie... Kazali jej się z domu wynieść to i to także zrobiła... Ja ich nigdy nie poznałem.... Myśle, czy oni powinni wiedzieć o tym wszystkim....
- Myśle, że powinieneś im powiedzieć. To jest ich córka, a dzieci się kocha mimo wszystko.... A poza tym zostali dziadkami...
- Ok. Poszukam jakiś namiarów do nich i tak zrobię.
Przy dziewczynie siedzieliśmy jeszcze kilkanaście minut. Później jeszcze raz poszliśmy odwiedzić nasze małe szkraby. Siedzieliśmy u nich do momentu kiedy je pielęgniarka zabrała na karmienie, a nam kazała się wynieść z oddziału. Bardzo niechętnie to uczyniliśmy. Do domu wróciliśmy taksówką, bo Bartek gdzieś zaginął. Nie odbierał w ogóle telefonu... Nie mam pojęcia co się z nim dzieje, i trochę zaczynam się martwić o to wszystko.
Było po 22 kiedy weszliśmy do mieszkania.
- Jesz coś?- zapytałam Michała, kiedy stałam przed lodówką, nie mogąc się zdecydować na posiłek.
- Widzę, że sama nie wiesz co chcesz jeść, masz tu pieniądze, i idź kupić kiełbaski*.
- Ok.
Wizięm od niego banknot i tak też zrobiłam. Kolejny plus mieszkania w centrum. Po 20 minutach wróciłam z posiłkiem. Michał przysypiał na kanapie.
Położyłam na stół naszą kolację, i poszłam go obudzić.
Otworzył zdezorientowany oczy, popatrzył to na mnie to na pokój. Po chwili ogarnął to co do niego mowię.
- Chodź jeść! - wstał i przyszedł jeść.
- Masz jakieś rzeczy dla małych kupione? - zapytałam go w trakcie posiłku.
- No ubranka jakieś są, pieluchy też.... Nie wiem, nie mam głowy do tego...
- A co z koncertami? Trasa jest już cała zaplanowana...
- Nie wiem! Do cholery! No! Weź zajmij się jedzeniem! - ni stad ni z owąd na mnie krzyknął.
- Ok. - powiedziałam tylko i zajęłam się posiłkiem.
Chłopak zjadł, i poszedł na górę. Lament pożegnalny to był trzask drzwiami.
Posprzątałam po nas. Poszłam na górę, by ogarnąć co jest, a czego nie ma.
Znalazłam ubranka większe i mniejsze, pieluchy, pampersy, butelki, jakieś kremy.
Kurde, teraz muszę się zaznajomić z obsługą tak małych dzieci.
Na szczęście znalazłam jakieś książki dotyczące instrukcji jak zajmować się niemowlakami. Zabrałam je ze sobą na dół. Jedną zaczęłam czytać. Był to poradnik, kiedy karmić, jak przewijać, co podawać dziecku itp. Dotarłam do połowy książki, kiedy na zegarze widniała 2 w nocy. Lekturę odłożyłam na bok. Poszłam się wykompać i spać. Napisałam SMS do Bartka: "dobranoc i kolorowych snów. Mam nadzieję, że jutro zechcesz odbierać ode mnie telefon".
--------
Przepraszam Was, że dopiero teraz dodaję rozdział, ale wtorek to dzień, kiedy mam do wieczora zajęcia na uczelni, do tego powrót do domu, zrobienie obiado-kolacji.... I dopiero teraz mam czas aby go dodać. Myślę, że we wtorki rozdziały będą dodawane wieczorem. Mam nadzieję, że się nie obrazicie :)
Komentujcie! Jest dłuższy niż poprzednio, ale mam nadzieję, że równie ciekawy i wciągający. :D
Mogą też to robić osoby nie posiadające konta w bloggerze! :)
Zapraszam do polubienia mojej strony na fb:
Kolejny rozdział w sobotę 28.02.
Ps. Życzcie mi weny, bo kolejny rozdział jeszcze nie napisany... :/
*W Karkowie pod halą targową są sprzedawane codziennie od 21 do chyba 3 albo 4 rano ^^ :D
Marcyśka
Świetny rozdział wgl wszystkie są świetne ale coś mi nie pasuje z tym zniknięciem Bartka. Pisz dalej. A moja prośba jest taka żeby związek Marceli i Bartka się nie rozpadł ale np żeby był wystawiony na próbę np. Marcela ma jakiś kłopot a Bartek ma koncert i się waha.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze choć trochę pomogłam ;-)
Jak zawsze świetny ;) Powiem Ci szczerze, ze w sumie, to się wzruszyłam czytając ten rozdział...chyba najbardziej jak Michał "rozmawiał z córkami" i zapewniał, że może i nie będzie idealnie,ale dadzą radę. Dobrze, że dotarło do Niego to, co się stało i że ma w sobie siłę aby walczyć i nie poddaje się. W końcu nie jest sam...ma przyjaciół, siostrę. Mam nadzieję, że Bartek nie wymyślił niczego głupiego i to Jego zniknięcie nie zapowiada problemów miłosnych z Marcelą.
OdpowiedzUsuńMam przeczucie, że historia miłosna Michała i Wioli się zakończy i Misiek zostanie samotnym ojcem...nie wiem, jakoś tak czuję. Mylę się? Mimo tego, świeżo upieczony tatuś sobie poradzi, a Bartek i Marcela Mu pomogą. Choć jednak dzieciaki powinny mieć oboje rodziców ;)
Pozdrawiam ;**
Zapraszam na dwójeczkę ;)
OdpowiedzUsuńhttp://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/?m=1
Pozdrawiam ;D
Supr :)
OdpowiedzUsuńCo się stało z Bartkiem?? Gdzież on się podziewa? Może się w szpitalu zgubił.... xD
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie - pojawił się nowy rozdział
http://zgubic-sie-to-nie-wstyd.blogspot.com/
Spodobał mi się ten rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny w pisaniu następnych! :)
http://pelniawyobrazni.blogspot.com