wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 7

"Jednak udało się, tamta chwila wraca echem, jutro zbudzić się i będzie tylko lepiej. Minie czas i wróci tam skąd przyszedł, chyba Ktoś na górze chciałby aby z tego wyszedł, ktoś daleki, ale pomogli najbliżsi przyjaciele- zwyczajne Młode Wilki" 

Coś nad moja głową bez przerwy pikało. Powoli zaczęło mnie to drażnić. Żeby zobaczyć co to musiałam otworzyć oczy, co okazało sie cholernie trudnym zadaniem. Kilkakrotnie próbowałam to zrobić, ale coś mi to uniemożliwiało. Próbowałam to coś dosięgnąć ręką, ale ta zupełnie mnie nie słuchała. Zupełnie nie wiedziałam co się dzieje. Dobra, po raz ostatni próbuje otworzyć te pieprzone powieki. Lekko je podniosłam, a światło mnie oślepiło. No to je spowrotem zamknęłam. Usłyszałam jakiś trzask. Ponowiłam próbę otwarcia oczu, zakręciło mi się w głowie. Zamknęłam je spowrotem. Po chwili usłyszałam jakieś głosy. Poznałam głos mojego brata, który z kimś rozmawiał. Po chwili usłyszałam kroki, i chyba się zbliżyli do mnie. 
- Marcela, możesz otworzyć oczy?- usłyszałam pytanie. Zrobiłam to bardzo niechętnie, mając w pamięć ostatnią próbę. 
- Zaświecę ci teraz w oczy, proszę abyś śledziła światło. 
Jak poprosił ten facet, tak tez zrobiłam. 
- Wszystko jest w porządku. Teraz podam Ci rękę, proszę abyś ja ścisnęła. 
Tak tez uczyniłam. 
- I ostatnie zadanie dla Ciebie na dzisiaj, to spróbuj podnieść rękę do góry. 
Z wielkimi trudnościami to uczyniłam, ale w końcu mi sie udało.
- Wszystko w porządku. Musisz teraz leżeć i odpoczywać. Tydzień na pewno u nas jeszcze będziesz gościć. Z resztą miałaś niesamowite szczęście. 
- O czym pan mówi?- spytałam bardzo ochrypłym głosem. 
- Myśle, ze brat Ci wszystko wytłumaczy.- nalał wodę do plastikowego kubka i mi podał- proszę, napij sie. Jakbyś czegoś potrzebowała, coś Ci się działo, to nad Twoją głową jest pomarańczowy przycisk, naciśnij go i na pewno jakaś pielęgniarka się pojawi. 
- Dobrze.
Wypiłam wodę, i w tedy uświadomiłam sobie jak bardzo chce mi się pić. Pusty kubek oddałam Michałowi. On go położył na szafce obok łóżka. 
- No to opowiedz co się stało.- powiedziałam, choć do konca nie chciałam znać prawdy. 
Wpadłaś pod samochód. Miałaś operacje, bo nogę miałaś połamaną z przemieszczeniem i w kilku miejscach. Gipsu sie nie pozbędziesz przez najbliższe 3 miesiące. Później czekać Cię będzie długa rehabilitacja. Głową też nieźle przywaliłaś. Masz ją pozszywaną w kilku miejscach. No i rękę złamana, ale na niej gips będziesz mieć jakiś miesiąc. 
- Ok. - zamilkliśmy na chwile. Mój brat wpatrywał sie w to co dzieje sie za oknem, a mnie w tym momencie naszły wyrzuty sumienia i dlatego zapytałam- Jesteś na mnie zły? 
- Jestem zły na tego gościa, który Ci to zrobił. Jestem tez wkurzony na nas, bo od twojego przyjazdu tu, tylko się kłócimy. I cholernie się bałem o Ciebie, gdy Cię operowali. Bałem się, że starcę ostatnią mi bliska osobę.... 
- Przepraszam. Ja poprostu... Ja nie umiem... Ja...- sama nie wiem co chciałam mu powiedzieć. Żadne swnsowne słowa nie chciały przejść przez moje gardło, bo cokolwiek bym nie powiedziała i tak groziło to kłótnią.
- Nie masz mnie za co przepraszać.- spojrzał na zegarek i powiedział- słuchaj ja muszę lecieć, przyjdę później z chłopakami. Przyniosę Ci ubrania i coś do jedzenia. 
- Ok. Ale obiecujesz ze przyjdziesz? 
- Tak. Słowo harcerza! 
I oboje wybuchlismy śmiechem. On wyszedł z sali, zostałam sama. Poczułam sie strasznie zmęczona i zasnęłam. 
Obudziły mnie męskie śmiechy. 
- Z czego się tak śmiejecie? - moje pytanie przykuło ich uwagę, i wszystkie spojrzenia padły na mnie. 
- Bo bardzo interesująca historie o nas stworzył jeden z portali plotkarskich,  mianowicie, ze Facu jest gejem. 
- A który to z was? - spytałam. No bo nie mogłam sobie przypomnieć czy ich znam. 
- Ten, który wyglada jak gej- odpad jeden z nieznajomych, a reszta wybuchła śmiechem. 
- Facundo Conte- podszedł do mnie, podał rękę. Był brunetem, z dość mocna broda, ale z rysami małego chłopca. W sumie to można by go uznać za geja, jakby bardzo się chciało. 
- Marcela- odparłam. 
- A ja jestem Bartek, Bartek Kurek. - odparł drugi z chłopaków. Ten zaś miał wygolona głowę, zero zarostu, i takie śliczne niebieskie oczy. 
- Marcela. 
- No to juz znasz moja ekipę. Bartek był świadkiem tego feralnego wydarzenia. A Facu pomógł mi Ciebie ostatnio znaleźć.
- Sami super bohaterowie. - stwierdziłam, a oni zaczęli sie śmiać.
Na takich luźnych pogawędkach spędziliśmy jakieś 2 godziny. Gdy chłopaki wieczorem postanowili wrócić do domów, ja ze zmęczenia usnęłam.

----
I oto kolejny rozdział ;) Przepraszam, że tak późno dodaję, ale teraz dopiero miałam chwile, by sprawdzić i opublikować rozdział. 
Mam nadzieję, że się spodoba ;) 
Kolejny rozdział pojawi się w sobotę ( 13.12).
Ps. Proszę, aby każdy kto czyta zostawił po sobie komentarz :) to na prawdę motywuje! 

3 komentarze:

  1. No i zaczynają się dogadywać fajno fajno ;) ale widać jeszcze takie sztuczne relacje...
    Hahah Facu gejem xD

    P.S.
    Wiem że czytasz moje opowiadanie i chcę się troszkę wytłumaczyć... niedługo życie Marty diametralnie się zmieni a nawet będzie zagrożone. Też będzie pewien wypadek i nie chcę żeby było że odgapiam, ale mam napisane w zeszycie całe opowiadanie od momentu jego wymyślenia. ;)
    Pozdrawiam i mam nadzieję że zrozumiesz i oczywiście że odczytasz ten komentarz ;* Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny blog ;)
    znalazłam go przez przypadek :p
    czekam na kolejny rozdział ;)
    i zapraszam do mnie na: zadziornesiatkarki.blogspot.com lub na: tylkoprzyjazn.blogspot.com
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ten blog :-) Od razu mi się on spodobał, mimo że nie jest on o siatkówce. :)
    Czekam na następne posty :*

    OdpowiedzUsuń