wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 13

"Bez wiary w miłość pozostało sie sprzedawać... On chce kupić miłość, ona woli ja sprzedawać..." 
Gdy wszedłem wraz z Marcelą do Michała i zobaczyłem ten sielski obrazek, to nie mogłem usiedzieć w spokoju. Kręciłem się po kuchni. To popatrzyłem co mają w lodowce, co w garkach. Nie było tam nic godnego mojej uwagi. W końcu wstałem i pożegnałem sie z nimi. Wyszedłem, ale w cale nie poczułem ulgi. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej zacząłem myśleć o Sylwi. O tym jak nasza miłość wygladała. O każdej wspólnej chwili. O obietnicach, ktore były tylko kłamstwem. O jej zapachu, który działał jak narkotyk. O jej sposobie chodu, który przyciągał uwagę. O jej diabelsko- anielskim uśmiechu. O ustach, co smakowały jak niebo. O jej dotyku, który parzył moją skórę. O jej czekoladowych oczach, w których codziennie się topiłem. O sposobie w jaki odgarnialala niesforne kosmyki włosów. O tej złości, gdy malowała paznokcie i cos było nierówno, a dla mnie lepiej niż idealnie. O tym jak mówiła, że mnie kocha. O tym słodkim uśmiechu, który zawsze miała, gdy wstawała rano. O tym jak próbowała siebie oszukiwać , i przechodziła na diety, ktore skutecznie jej zmieniałem, karmiąc ja śmieciowym jedzeniem. I w końcu musiała nadejść myśl, o naszej jedynej i ostatniej kłótni, która skończyła wszystko. Pamietam jej słowa, że kocha, ale nie może być ze mną. Jak spakowała swoje rzeczy i wyszła nigdy już nie wracając. Myślałem, że to jej kolejny żart, ale to była prawda. Powód jaki podała był conajmniej dziwny. Może łatwiej mi byłoby to zrozumieć, mniej tęsknić, gdy miała kogoś na boku. Może po przez pryzmat zdrady ten ból inaczej by wyglądał. Ale tego nigdy sie nie dowiem. 
Wsiadłem do samochodu i pojechałem do siebie. W domu siedziałem i gapiłem sie w telewizor. Czekałem, aż wybije godzina, w której otwierają mój ulubiony klub. Nie mogłem już wytrzymać, chciałem sie schlać, zaliczyć jakąś pannę i iść spać. Wiem, że ambitnie, ale do niczego innego nie byłem zdolny. To pieprzone serce strasznie bolało. Gdy to robiłem, czułem sie jeszcze gorzej, czułem jakbym zdradzał Sylwie, ale przez to miałem jakiś pretekst by jej nienawidzić. A może samego siebie... 
 Podszedłem do barku, wyciągnąłem whyski. Nadałem sobie do szklanki i wrzuciłem kilka kostek lodu. Wypiłem od razu. Przeniosłem sie z tym sprzętem na kanapę. Jeszcze zrobiłem tak 2 razy. 
W mojej głowie pojawiła sie ona. Jej uśmiechnięta twarz, która była przekleństwem. Była dopiero 20. Jeszcze muszę wytrzymać 2 godziny. Nalalem i wypiłem jeszcze raz alkohol. 
Życie jest pieprzniete. A może nie tak, życie jest piękne, tylko ludzie to kurwy? Sam nie wiem. Wstałem z kanapy i poszedłem się wykąpać i ubrać w lepsze ciuchy. Wywaliłem na siebie trochę perfum. Spojrzałem na zegarek, była 21:43. Zadzwoniłem po taksówkę i pojechałem do mojego klubu. 
Głośna muzyka, zapach alkoholu, i zapach ludzi zaczynających zabawę, był wlasnie tym czego potrzebowałem. Usiadłem przy barze i zamówiłem wcześniej pity alkohol. I tak na wstępie 3 razy. Rozglądałem sie za jakimiś dziewczynami. Moja uwagę przykuła brunetka ubrana w obcisła czerwoną sukienkę. Miała dość spory biust. Reszta mnie mało interesowała. Obecnie siedziała przy barze, wiec postanowiłem do niej podejść. 
- Hej. Moge sie przysiąść?- spytałem i posłałem jej mój uśmiech numer 20. 
- Jasne. - zaczęła kręcić włosy wokół palca. A wiec będzie moja. 
- Jesteś tu sama, czy przyszłaś z kimś?- spytałem, choć mało mnie to interesowało. 
- Sama. 
- Nie wierze, że taka piękna kobieta jest sama.- stwierdziłem. 
- Takie jest życie. Zatańczymy?- spytała. 
- Jasne. 
Ruszyliśmy w kierunku parkietu. Ona zaczęła kołysać biodra w rytm muzyki. Ja przysunołem się do niej. Zjechała swoim tyłkiem po moim kroczu. Mój przyjaciel zaczął budzić się do życia. 
Tańczyliśmy przez kilka piosenek, aby udać sie spowrotem do baru. Wypiliśmy po drinku. Rozmowa była głownie o jakiś bzdetach. Stwierdziła, że mnie skąś zna, na co ja jej tylko powiedziałem, ze ostatnio często bywam w tym klubie. Na prawdę nie miałem ochoty rozwodzić się nad tym, że śpiewam. 
Około 2 w nocy stwierdziłem, że trzeba zmienić lokal, tzn wpaść do mnie do domu na szybki sex. 
Ona na to z ochotą przystała. Zadzwoniliśmy po taksówkę i pojechaliśmy do mnie. 
Weszliśmy po schodach całując się. Gdy przekroczyliśmy próg mieszkania, ja zacząłem walkę z zamkiem jej sukienki. Ona walczyła z guzikami mojej koszuli. W końcu się udało. Gdy byliśmy już w sypialni położyłem ją na łóżko. Ona rozpięła zamek moich spodni, które już po chwili leżały na ziemi. Pozbyłem sie z niej resztek jej garderoby. Zrobiliśmy to szybko i bez żadnych gier wstępnych. Chyba ja i ona tego potrzebowaliśmy. W nosie mialem to dlaczego taka ładna dziewczyna zgadza sie na takie traktowanie. Później jeszcze 2 razy uprawialiśmy sex. Była w tym dobra. Nawet przez myśl przemknęło mi to, aby wziąć od niej numer i się z nią umawiać w wiadomych celach. Kiedy zegar wybił 4 rano zasnęłyśmy. 
Obudziłem się ze strasznym bólem głowy. Obok mnie leżała jeszcze dziewczyna. Nawet nie pamietam jak ma na imię. W dziennym świetle okazała się całkiem ładną brunetką. Miała kilka piegów na twarzy. I mocno czerwone wydatne usta. Może gdybym spotkał ją w innych okolicznościach, mogłaby uchodzić za potencjalną partnerkę. Podniosłem się z łóżka i obiegiem dotarłem do łazienki. To toalety oddałem całą zawartość żołądka. Tak, mam kaca. Kiedy przestałem wymiotować, poszedłem do łazienki. Umyłem zęby. Strasznie chciało mi sie pić, dlatego znalazłem w kuchni butelkę wody, która opróżniłem do połowy. Trochę pomogło. Postawiłem wodę na kawę. A na ból głowy rozpuściłem aspirynę i to wypiłem. Teraz pozostało mi czekać, aż lek zacznie działać. Zaparzyłem kawę. Jej zapach rozniósł sie po całym domu. Postanowiłem na śniadanie zrobić jajecznice. Gdy stałem przy kuchence i mieszałem jajka na patelni podeszła niespodziewanie dziewczyna. Pocałowała mnie w szyje, i przytuliła się do moich pleców. 
- Wystraszylaś mnie. 
- Nie wyglądasz na takiego co się boi. 
- Może. Suchaj, jest taka sprawa, że za godzinę ma zjawić się moja mama, a ona nie toleruje mojego sposobu spędzania wolnego czasu, i chcąc uniknąć jakiekolwiek awantury, proszę ogarnij się i zmykaj do siebie. 
- Ok. 
Nic nie mówiąc poszła do łazienki wziąć prysznic. Dokończyłem robienie śniadania. Kiedy dziewczyna przyszła wszystko było gotowe. Podczas posiłku nie zamieniliśmy miedzy sobą żadnego słowa. Jeśli była obrażona, to jej problem. Ja nic nie obiecywałem. 
Kiedy zjedliśmy, to dziewczyna postanowiła opuścić wedle mojej prośby  mieszkanie. Bez słowa wyszła. A tak przy okazji, to z mamą to była ściema. Po prostu nie miałem ochoty na żadne towarzystwo. 
Głowa przestała mnie boleć. Położyłem sie na kanapie i zasnąłem. 
Obudziło mnie ciagle dobijanie sie do drzwi. Poszedłem sprawdzić, kto zakłóca mój święty spokój. 
W progu stał Michał. 
- Nie masz kluczy, że się tak dobijasz?- spytałem go. 
- Zapomniałem. Słuchaj stary, pamiętasz, że jutro jedziemy na Mazury? 
- Tak. Tylko po to tu przyszedłeś? Nie mogłeś SMS napisać? 
- O co ci chodzi? 
- O nic.
- Przecież widzę. Gadaj! 
- Siądźmy.- poszliśmy do salonu. Kto jak kto, ale Michał czytał z mojego zachowania i twarzy jak z otwartej księgi. Jemu tylko ufałem w 100%. - jak pewnie się domyślasz, byłem wczoraj w klubie. Była u mnie na noc panna. Nawet nie wiem jak ma na imię. I czuje sie tak, jakbym zdradził Sylwie. 
- Po pierwsze nie pochwalam twojego nowego pomysłu na życie. A po drugie i najważniejsze nie jesteście razem i już nie będziecie! Zapomnij o niej! 
- To nie jest takie łatwe.... Wczoraj znów to wróciło... 
- Bartek, jedziemy teraz na wakacje, miejsce może ci się nie spodobać, ale będziemy tam we 4, i mam nadzieje, że to ci pomoże. 
- Albo ty z Wiola jeszcze bardziej rozpieprzycie moja psychikę. ...
- Słowo harcerza, że tak nie będzie. Wszystko bedzie dobrze. Zakochasz sie, zapomnisz. 
- Chciałbym, żeby tak było. 
- Dobra ja sie muszę zbierać, bo kaleka sama w domu została. 
- Ok. To pewnie do jutra. 
- Do jutra! 
I juz go nie było. Nie bardzo miałem co ze sobą zrobic, dlatego postanowiłem gruntownie posprzątać mój dom. Zabrałem sie do pracy. I tak minął mi kolejny dzień. 

----
Yep! Rozdział dla Was w przedostatni dzień roku! :D życzę Wam udanej zabawy Sylwestrowej, i wszystkiego co najlepsze w Nowym 2015 Roku! 
Wiem, że takiego rozdziału raczej się nie spodziewaliście, ale mam nadzieję, że Was nie zrazi, i dotrwacie ze mną do końca tego opowiadania! :)
Komentujcie, to bardzo ważne dla mnie;) 
Zapraszam 3.01.2015 na 14 rozdział :) 
Ps. W mojej głowie już coś powoli nowego powstaje, co nie oznacza, że ta historia szybko się skończy :) 

2 komentarze:

  1. Świetny! :D
    Mam nadzieję, że Bartek szybko zapomni o Sylwii, co pewnie nie jest takie łatwe.
    Dobrze, że jadą na takie wakacje. Kuraś będzie mógł wszystko przemyśleć i może zmieni swoje życie :)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze :Sorry, że wcześniej nie dodałam rozdziału, ale net zaczął mi szwankować, i zapomniałam wejść jeszcze raz i dodać komentarz.
    Po drugie - Nie pochwalam zachowanie Bartka, e przynajmniej pojedzie na Mazury, będzie mieć czas żeby sobie wszystko poukładać w główce, i zmieni się.
    Czekam na następny!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń