"Cały świat należy do nas, i nigdy nikt nie będzie nim kierować, sami przeżyjemy to co napisał dla nas los, znajdę siłę by zrobić to!"
Pozostałe dni mojego pobytu w szpitalu upłynęły tak samo. Do południa siedziałam sama przeglądając internet, czytając książki, oglądając filmy. Po południu odwiedzał mnie Michał, czasem sam, a czasami z Bartkiem. Wiola się w ogóle nie pojawiła, co nawet było dobre, bo niezniosłabym jej obecności w pobliżu.
Dziś jest ten dzień, kiedy wypisują mnie ze szpitala. Czekałam na Michała, który miał sie niebawem zjawić.
"Sorry młoda, ale trochę sie spóźnię, bo miasto jest zakorkowane"- takiej treści dostałam SMS od brata. Ok- tylko tyle mu odpisałam.
Czekałam, i czekałam i w końcu sie doczekałam na niego.
- Jeszcze nie spakowana?- spytał, gdy wszedł do sali.
- Powiedz mi, jak miałam to zrobić? Nawet kul nie mam.
- Dobra, ja ide Ci je załatwić, a ty weź powrzucaj szystko byle jak do torby.
- Ok.
No i wzięłam sie do pakowania. Ale poruszanie się ze złamaną nogą i ręką było cholernie trudne. Po kilkunastu skokach na jednej nodze poczułam ból w łydce. Resztami sił doskoczyłem do łóżka i usiadłam. I wtedy zaczęłam sie zastanawiać jak ja będę sie poruszać. Poczułam się jak niepełnosprawna osoba. I to mnie dobiło, zawsze samodzielna, teraz będę musiała prosić o pomoc wszystkich. To bardzo było mi nie na rękę.
- Już jestem. Gotowa?- spytał Michał.
- Taaa, uważaj bo jeszcze dziś zdąrze dojść do auta. - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Co sie stało? Młoda, gips to nie koniec świata. - ukląkł naprzeciw mnie
- Nie koniec jak masz jedna rękę czy nogę w gipsie.
- Ej, nie panikuj, tylko wstawaj i idziemy. - - Powoli dasz radę.
- Może jutro dojdę...- powiedziałam zrezygnowana.
I szłam jakoś, opierając sie na zdrowej stronie ciała. Było to straszne, bo miałam wrażenie że wszyscy się na mnie patrzą i mnie wytykają palcem.
Ratunkiem była winda, za jej drzwiami zniknęły wszystkie dziwne spojrzenia.
- Dziwnie patrzą na mnie, nie na Ciebie.- powiedział Michał, jakby czytał w moich myślach.
- Może...
I kolejna część drogi przeszliśmy w milczeniu. Powoli, szłam, a gdy dotarłam do samochodu, byłam dumna z siebie, że udało mi sie przejść taki kawałek bez niczyjej pomocy. Mimo to poczułam się bardzo zmęczona. Michał włożył torby do bagażnika i wsiadł za kierownicą, a ja siedziałam obok niego.
- Słuchaj, dziś będziesz spać u Bartka.- powiedział i odpalił silnik.
- Dlaczego?
- Bo chce ten wieczór spędzić sam na sam z Wiolą.
- Ok.
Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu. Wysiadłam pod klatka, a Michał pojechał zaparkować samochód. Wysiadłam i powoli weszłam do środka budynku. Otworzyłam drzwi i weszłam do windy. 3 piętro, a właściwie półpiętro 2 i 3 piętra. I przede mną najgorszy odcinek. Do pokonania miałam kilka schodów. Na zagipsowanej ręce przewiesiłam kule i opierając sie o poręcz wskakiwałam po stopniach na górę. W połowie drogi czułam, ze nie dam rady, ale ile raz już tak było w moim życiu, że tak myślałam a mimo to zacisnełam zęby i z wielkim bólem dotarłam na sam szczyt. Otworzyłam drzwi do mieszkania i czym prędzej udałam sie w stronę sofy. Siedziałam, a właściwie to leżałam, kiedy do domu wszedł Michał.
- Co chcesz na obiad? - spytał.
- Pizzę.- odparłam bez zastanowienia.
- To sobie zrób.- powiedział i zaczął sie śmiać. Rzuciłam w jego stronę poduszką.
-Nie śmiej się z kaleki! - krzyknęłam do niego.
- Ja się nie śmieje.- udawał niewiniątko.
- To co z tą pizza? Głodna jestem.
- Masz tu pieniądze i zamów, a ja lecę na zakupy.
- Ok
I już go nie było w domu. Zamówiłam ją, a w miedzy czasie sie zdrzemnęłam. Obudził mnie dzwonek do drzwi. I już chciałam iść otworzyć, kiedy ból w nodze przypomniał mi o kuli.
-Już ide! - krzyknęłam w kierunku drzwi.
Otworzyłam je. Po drugiej stronie stał chłopak, który trzymał zamówione jedzenie.
- 25,50 się należy. - podałam mu pieniądze.
- Mógłby mi pan ja położyć na stole?- spytałam trochę się czerwieniąc.
- Oczywiście.
- Dziękuję.
Szybko wykonał tą czynność, i już go nie było.
Doczołgałam sie do stołu. Zjadłam pół dużej pizzy. I poszłam dale spać.
Obudził mnie zapach robionego jedzenia.
- Co robisz dobrego braciszku?
- Makaron z cukinią.
- A to mało smacze.
- Wydaje ci się. Za chwile się tu Bartek pojawi.
- Ok.
Jakimś cudem spakowałam sobie do torby najpotrzebniejsze rzeczy, kiedy do mieszkania wszedł chłopak.
Gotowa na najdziwniejszą noc swojego życia?- skierował prosto do mnie pytanie.
- Chyba tak. - odparłam nie wiedząc jeszcze co mnie czeka.
- Nara brat- powiedziałam do Michała. Nie zdążyłam usłyszeć jego odpowiedzi, bo już z Bartkiem byliśmy na klatce.
---
I kolejny rozdział dla Was ;)
Następny pojawi się 20.12 ^^
A ja już dziś zaczynam moją przerwę świąteczną :p
Miłego dnia :)
Świetny rozdział...jestem ciekawa co takiego wykombinował Bartek xD
OdpowiedzUsuńNie da się szybciej kolejnego rozdziału? ^^
Pozdrawiam ;*
haha :) dobre ! :)
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa co dalej xD
ciekawe jak będzie wyglądała ta noc z Bartkiem :D
pozdrawiam ;*